CELEBRITY
Lewicka: Drzwi obrotowe, czyli co zrobić z Szymonem Hołownią?
Chętnych przybywa. Chwalą się szybkim tempem zbiórki podpisów niezbędnych do rejestracji swej kandydatury, jakby było czym. Raz, że trzeba ich było zebrać mniej niż setkę (wymagane jest poparcie 10 proc. członków partii, a składki płaci niespełna tysiąc osób), dwa, że z reguły te same osoby podpisywały się pod każdą listą.
Bo, jak opowiadał mi jeden z polityków Polski 2050, regulaminowy brak możliwości składania podpisów odręcznych, na kartce w kratkę lub gładkiej, z marszu wykluczył sporą część – nieposługujących się podpisem elektronicznym i niekorzystających z aplikacji mObywatel – działaczy.
Na razie pretendentów jest pięcioro, ich kolejność podaję według chronologii stawania w szranki: Ryszard Petru, Joanna Mucha, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, Michał Kobosko i Paulina Hennig-Kloska. Ponoć to jeszcze nie jest ostateczna stawka, termin zgłoszeń upływa 9 grudnia, a najbardziej intrygujące pytanie brzmi: czy wystartuje Szymon Hołownia?
Tak, tak. Ten sam Hołownia, który z tego wyścigu wycofał się już dwa miesiące temu, mówiąc, że „to jest ten moment”, kiedy „rolą lidera jest powiedzieć: przekazuję pałeczkę”. Było też o „fajnych ludziach”, którzy „zrobią organizację dużo lepszą niż ja zrobiłem”, nie zabrakło zapewnień, że „nigdzie się nie wybiera i nadal będzie służył radą”. Tyle że coraz głośniejsze są plotki, że może jednak zmieni zdanie, jeśli tylko uzna, że na przeprowadzkę do Genewy (na stanowisko wysokiego komisarza ONZ) nie ma większych szans.
Pogłoski te wywołują w partii mieszane reakcje. Są tacy, którzy szczerze życzyliby sobie takiego właśnie rozwoju wypadków, mniejsza o wiarygodność lidera, który zapowiada, że odchodzi, a potem wraca.