NFL
Szczera rozmowa z Julią Szeremetą. Takiej jej nie znaliście 🙂 Więcej ➡️
— Moje niezdrowe prowadzenie odbiło się czkawką. Dostałam ostrzeżenie — zdradza nam Julia Szeremeta. To jedno z tych wyznań, o jakich do tej pory nikt nie słyszał. Ale nasza medalistka IO zdradza znacznie więcej. Nie boi się mówić choćby o skandalu związanym z Imane Khelif, o którym zrobiło się głośno na całym świecie. Polka po raz pierwszy ujawnia także swój pomysł na to, co będzie robić po zakończeniu kariery.
Pochodzi z wioski, w której jest 13 kominów. W dwa tygodnie wskoczyła do panteonu polskiego sportu. Julia Szeremeta do Paryża leciała jako najmłodsza, najmniej znana, a to ona ruszyła rodzimy boks. Srebro w igrzyskach olimpijskich, wicemistrzostwo globu — a wokół sukcesów kontrowersje, kontuzja.
W dzień finału olimpijskiego była na ustach całego świata. Kiedy inni dyskutowali, czy zmierzy się z kobietą, czy jednak z mężczyzną, ona korzystała z paryskiego słońca i relaksowała się w strefie gier i zabaw.
Nie czyta artykułów o sobie, zazwyczaj nie przeżywa startów. Piszą o niej książkę, nagrywają film. Sama nie dodaje do swojej historii głębi. Najwięcej frajdy sprawia jej rozmowa o codziennych sprawach. O bliznach z dzieciństwa. Nie o tych na duszy, a o zwykłych śladach po dziecięcych wybrykach.
Jako maluch chciała wszystkiego dotknąć, spróbować. Miała zaledwie 5 lat, kiedy tata puszczał ją konno nawet 15 km od domu. Mama w rozmowie z WP wspomina, że Julka nie była w stanie spokojnie wysiedzieć przy stole, jadła w biegu. Dyrektorka z jej podstawówki, że biegała zawsze w rozpuszczonych włosach, bo była za szybka na wiązanie gumek. Dzisiaj nadal tak żyje — w wiecznym pędzie, aktualnie na sportowo-biznesowym szlaku.
Bieg o wschodzie słońca wzdłuż Wisły
Rozmawialiśmy na początku listopada, pomiędzy mistrzostwami świata w Liverpoolu a młodzieżowymi mistrzostwami Europy w Budapeszcie. Udało nam się spotkać dopiero za trzecim razem. Wcześniej promowała boks na targach, wezwało ją wojsko, odbierała nagrodę w urzędzie marszałkowskim, gościła w śniadaniówce i miała nagrania dla sponsorów. Słyszałem, że ma się spotkać z pierwszą damą i że w ośrodku treningowym skoszarował ją trener. Po krótkim urlopie we Włoszech i obozie przed młodzieżowymi mistrzostwami Europy w Budapeszcie przyjechała do Warszawy z Lublina. Gdy zaparkowała samochód pod hotelem, było już ciemno. Rozmowę kończyliśmy o 22. Następnego dnia miała wstać o 5 i iść biegać o wschodzie słońca wzdłuż Wisły
Hubert Kęska: Co tym razem reklamujesz?
Julia Szeremeta: Strój sportowy. Tutaj mam wszystko rozpisane. Bulwary Wiślane, Most Świętokrzyski, kładka, widok na rzekę — długi kadr… O, mam jakieś schody na zdjęciu — czyli pewnie będę na nie wbiegać (uśmiech)
Bieg, walka z cieniem, bicie w worek na Legii. A przed tym wszystkim makijaż. Makijażystkę mam naprzeciwko hotelu.
Nie próżnujesz poza ringiem. Można cię oglądać w reklamach, programach śniadaniowych, spotkać na świętach wojska polskiego, targach, a nawet w dyskontach. Jakie to uczucie zobaczyć samą siebie w sklepie, w którym robi się zakupy?
Śmieszne. Idę sobie, wrzucam rzeczy do koszyka, a na wprost całe stoisko Julii Szeremety i tyle artykułów ze mną. Ludzie cały czas pisali mi, że w ich Biedronkach wielu produktów już nie ma, więc chyba dobrze się sprzedały.
To były akcesoria treningowe: skakanki, maty, piłki, rollery — a przy nich twoja podobizna. Patrzyłaś na swoją tekturową sylwetkę i myślałaś…
że w rzeczywistości jestem trochę wyższa (śmiech).
Natomiast specjalnie się nad tym wszystkim nie zastanawiałam. Wiesz, nie robię zbytnio zakupów. Jak jestem w domu przez trzy dni, to pójdę do sklepu. Ale rzadko bywam. Często jestem w rozjazdach, jadam w restauracjach.