NFL
Zygmunt Kłos jeszcze nie dowierza, że jego marzenie się spełni. Został przecież praktycznie z niczym. Nadal musi żyć za 23 zł dziennie. Najważniejsze jest jednak to, że byłego pięściarza nie opuścili przyjaciele, a z czasem dołączyli inni ludzie dobrej woli, z legendą polskiej siatkówki włącznie. Dzięki temu zamieszka w nowym domu. Po prostu bajka. I jak to w bajkach bywa, pojawił się też czarny charakter. A na końcu doszło do filmowego zwrotu akcji. Ta historia ma swoje szczęśliwe zakończenie także dzięki hojności czytelników Onetu ❤️ ➡️ http://dlvr.it/TQ4P1x
Zygmunt Kłos jeszcze nie dowierza, że jego marzenie się spełni. Został przecież praktycznie z niczym. Nadal musi żyć za 23 zł dziennie. Najważniejsze jest jednak to, że byłego pięściarza nie opuścili przyjaciele, a z czasem dołączyli inni ludzie dobrej woli, z legendą polskiej siatkówki włącznie. Dzięki temu zamieszka w nowym domu. Po prostu bajka. I jak to w bajkach bywa, pojawił się też czarny charakter. A na końcu doszło do filmowego zwrotu akcji. Ta historia ma swoje szczęśliwe zakończenie także dzięki hojności czytelników Onetu. Dziękujemy!
Zamiast łazienki, latryna na zewnątrz.
Bieżącej wody — brak. Myć się i prać trzeba w miednicy.
Farba na podłodze tak zdarta, że nie za wiele zostałoby już do cyklinowania.
Belki przykryte trzciną, która miejscami wprost wyziera spod chropowatego i kruszącego się tynku.
Zamiast grzejników, kaflowy piec z — jak to mówią w tamtych stronach — blachą, na której można coś ugotować.
Mogłoby się wydawać, że u progu drugiego ćwierćwiecza XXI w. nikt w takich warunkach w Europie Środkowej już nie mieszka. A jednak.
To tylko początek przeciwności losu, z jakimi musi zmagać się Zygmunt Kłos. Na szczęście niebawem przynajmniej te dotyczące miejsca zamieszkania staną się już tylko gorzkim wspomnieniem. Zwieńczenie czterech lat nadziei jest już blisko. Najpierw tych rozbudzonych hojnością darczyńców. Potem — przygaszonych z powodu kolejnych problemów, które stawały na drodze do realizacji życiowego marzenia byłego boksera.
Byłoby dużą przesadą stwierdzenie, że Zygmunt Kłos był gwiazdą. Solidny pięściarz, który od czasu do czasu wprawiał w zachwyt kibiców Stali Rzeszów. Tyle że nawet jeśli pierwszoplanową postacią nigdy nie był, to ciągle mógł liczyć na to, że sportowa kariera zapewni mu godne życie po zawieszeniu rękawic na kołku.
Tymczasem co mu tam z tej kariery pozostało?
Kilka dyplomów:
za zajęcie I miejsca w IV kwartalnym turnieju juniorów w wadze lekkopółśredniej
za zajęcie I miejsca w boksie — waga lekkopółśrednia — w finałowych rozgrywkach III wojewódzkiej spartakiady młodzieży
za I miejsce w III kwartalnym turnieju bokserskim OZB Rzeszów w wadze do 63,5 kg
za zajęcie I miejsca w eliminacjach strefowych do indywidualnych mistrzostw Polski juniorów w boksie w kategorii wagowej do 63,5 kg
za zajęcie II miejsca w indywidualnych mistrzostwach okręgu rzeszowskiego w boksie w wadze półśredniej
Jest też trochę zdjęć. Na jednym z nich pozuje m.in. z Dariuszem Czernijem, późniejszym wicemistrzem Europy w wadze lekkopółśredniej. Krzaczastym wąsem Kłos na fotografiach się nie wyróżnia, ale nieco zawadiackim wyrazem twarzy — już tak.
W szpargałach znajdzie się też trochę wycinków z gazet z przełomu lat 80. i 90. One są najbardziej nadgryzione zębem czasu. I nie tylko. Widać, że wielokrotnie były brane do rąk. Spadła na nie też niejedna łza. Nic dziwnego — są to bowiem artykuły opisujące przykry żywot Kłosa po pożegnaniu z ringiem.
Bo jest jeszcze coś, co przede wszystkim pozostało mu po latach kariery: poważny uszczerbek na zdrowiu.
Bo co ludzie powiedzą
Kłos zdany jest na dobre serce przyjaciół takich jak Seweryn Przywara czy Edward Lis, z którymi zna się od dzieciństwa. Wożą go do lekarza, po urzędach, pilnują terminów opłacania rachunków i trzymają rękę na pulsie w wielu innych sprawach. Nie może być inaczej, bo były pięściarz nie jest w stanie funkcjonować samodzielnie na dłuższą metę.
Druga grupa inwalidzka. Zaburzenia mowy. Zakłócenie wzroku. Problemy z błędnikiem. Do tego doprowadziła go nie tyle kariera pięściarza, co wyjątkowo podłe zachowanie działaczy Stali Rzeszów. Z tymi dolegliwościami musi mierzyć się do dzisiaj.